Archiwum sierpień 2008


sie 14 2008 Gruzja
Komentarze: 1

Kurna, w takim momencie....

Jest pol do dwunastej w nocy, siedze w domu i w zasadzie nie wiem co zrobic. W ogole NIE POWINNO MNIE TU BYC!!! Od tego zacznijmy. Moja dusza, cialo, wszystko, rwie sie do Tbilisi, albo lepiej- do Gori. W zasadzie byloby to mozliwe, kolezanka odwolala swoja wycieczke, mozna byloby przejac jej bilet. No na przelot chociazby... Ech... A ja w takiej chwili zgubilem paszport. Gowno. Dupa. Co za fatalna rzecz. Nawet od poniedzialku nie postaralem sie, zeby wyrobic nowy, bo wlasciwie i po co. I tak nie wyrobia mi ekspresowo (chociaz..... moze...). Wize do Gruzji w zasadzie dostalbym w ten wyjatkowy czas od reki.

A nawet jak loty odwolane to dostac sie jakos do Stambulu, nie jest to duzy problem, a potem juz prosto do Gruzji.

Tyle ze dwudziestego musze byc tu, na miejscu. Banal. Pieniadze.

Musze byc tu dwudziestego, aby miec srodki do zycia, zwlaszcza w obliczu tego co dzieje sie ostatnio w robocie. Czort wie jak bedzie.

Ale takie to nudne...

Zacznijmy od tego, ze pracujac jest sie najemnym niewolnikiem do zrobienia konkretnej roboty. Czesto podlega sie zwyklym palantom i czlowiek zastanawia sie, jak taki idiota doszedl na takie stanowisko.

Ale nawet, gdyby.

Nawet gdybym pracowal na wlasny rachunek, to co???

Siedziec, robic bzdurne materialy fimowe, wyslugiwac sie wielkim korporacjom... i co??? Moim osiagnieciem zyciowym mialaby byc reklama jakiejs pierdolowatej, niepotrzebnej nikomu rzeczy? Jakas idiotyczna kampania marketingowa jakiegos nowego chujostwa???? Nowa strona internetowa??? Jakies banalne uslugi???

Choc nawet w takiej chwili probuje doszukac sie jakiejs adrenaliny w tym wszystkim. Gdy ostatnio wkrecalem przy ukrytej kamerze, to normalnie jak James Bond sie czulem. Mala, dyskretna sluchaweczka w uchu, zeby sluchac uwagi rezysera, pewna doza tajemniczosci... gra pozorow.....

Ale tak w ogole to wszystko jest tak kurewsko mialkie... nie mam slow.

Czlowiek sobie postoi, pokrzyczy pod ambasada... A nawet nie bylo kontrmanifestacji, zeby sie z nimi lac o idealy. Jeden jedyny prowokator, bardzo szybko zdjety i walniety o chodnik.

Do dupy takie zycie. To zadne zycie. Zero osiagniec, mieszczanstwo, opel, wczasy w egipcie, tunezji, chorwacji i to tylko jak Wszechmocny Szef sie zgodzi, dziecko i banalna blondynka u boku. Albo brunetka. w sumie wszystko jedno. No dobra, nie wszystko jedno. Wiadomo, ze czarnowlose i niebieskookie maja bonus na wejsciu. Takie drobne zboczenie z czasow dziecinstwa jeszcze.

Czasem probuje to wszystko ubarwic- a to zagle na pelnym morzu, a to wspinaczka w trudnych warunkach...A to jakies totalnie zboczone akcje

No ale umrzec na zaglach albo we wspinaczce... znow niedobrze. Umrzec podczas totalnie popieprzonych akcjach seksualnych to jeszcze gorzej. Juz nie mowiac o zlapaniu HIVa czy cos. To juz wolalbym zrobic pozorowany wypadek, zeby to zatrzec. Malo to bohaterskie. Umrzec na wojnie, tak. To sie godzi.

W 2004tym, na Ukrainie, taaak....

Czlowiek wtedy czul sie ZAJEBISCIE.

Tysiace ludzi, zamieszanie, walki uliczne na obrzezach, patrole antyprowokacyjne. Bieganie z chlopakami z paramilitarnych organizacji w poszukiwaniu moskali. I wiem, kurna wiem, ze mialbym to TERAZ!!!!

Przynajmniej jakies bombardowanie albo atak rakietowy. Moze nie ze zbyt bliska, ale na tyle bliska, zeby sie potem przy wodce w towarzystwie pochwalic, ze "bylem i na wlasne oczy zobaczylem".

Nie, zolnierzem byc chyba bym nie potrafil. Ta sama historia co poprzednio. Byc pod komenda jakiegos palanta (wyjatkowego) i wykonywac rozkazy. Mam gdzies cos takiego.

Co innego Wolna Republika Hulajpole Nestora Machno, albo mongolskie hordy Sternberga. Ech....

Ktos moze powiedziec, ze taka adrenalinke mozna miec podczas pseudokibicowskich akcji itp. No ale przeciez tego typu rzeczy nie maja najmniejszego sensu. Podzialy na kibicow tej czy innej druzyny tak naprawde sa sztuczne. Czulbym sie, ze marnuje energie na cos zupelnie bezsensownego. A to grzech, gdy tyle rzeczy jest jeszcze... no wlasnie. Co jest jeszcze do zdobycia, o co trzeba teraz walczyc, na jaka szklana gore sie wspiac??? Co? Zalozyc interes, zdobyc miliony??? I byc kolejnym pieprzonym grubasem z milionem na koncie? To dobre dla cierpliwych. Gdzies mam taka droge zycia.

Palant, kurwa, idiota, zeby w takim momencie zgubic paszport. Rozprzezenie w pracy, nic nie gramy, moglbym z palcem w dupie jechac do tego Tbilisi, zawsze bym sie jakos wytlumaczyl. Podniesc na duchu ludzi z Gruzji, pozgrywac bohatera... A moze bym sie wkrecil do jakiejs ekipy reporterskiej i zaczal wlasnie uz tylk ona takie konkretne akcje jezdzic... A tu nic, kicha, jeden jebany papierek...

Jaki ten swiat pojebany, co za pieprzona biurokracja. W tym "niecywilizowanym" XVIII czy XIX wieku nie bylo tego problemu. Wsiadales, jechales i tyle. Zadnych paszportow i innych pierdol.

Kurwa, kurwa, kurwa, kurwaaaaaa

Myslalem, ze mi sie lepiej zrobi, jak to napisze.

A chuj tam...

wiesniak : :
sie 05 2008 Niech żyje radioaktywność!!
Komentarze: 3

 

 

Przyzwyczailiśmy się kojarzyć radioaktywność z apokaliptycznym wręcz zagrożeniem i wojna nuklearną. Niepotrzebnie. Ostatnio wybrałem się na wakacje do Czarnobyla:

radioaktywna glowa, za Autorem lekko promieniujący pojazd opancerzony bioracy udzial w likwidacji awarii

najslynniejszy, czwarty blok elektrowni, nad nim betonowy sarkofag

czysta strefa, przy wyjsciu z elektrowni

standardowa kontrola radiologiczna po wyjsciu z Zony, jesli dozymetr cos wykryje, zostaniesz tu troszke dluzej :)

Nowe bloki energetyczne- nr 5 i 6 w budowie, na pierwszym planie Autor z licznikiem Geigera

 

Pomnik strazakow i likwidatorow awarii w Czarnobylu

 

Nie trzeba chyba tlumaczyc

Prypec- miasto, ktore bylo

Spokojnie, wszystko w normie :)

Skwer pamieci ofiar awarii- jak widac myslenie utopijne ma nadal wielu zwolennikow

Skwer pamieci- nadal nieco przerazajace murale

Czarnobylska trawka

Powiem Wam, że poziom promieniowania wokół elektrowni jest całkiem przyzwoity (mały w sensie, wiem bo był mierzony przy mnie), niekiedy nawet (wedle słów ludzi posiadających liczniki Geigera), o połowę mniejszy niż przeciętny w Warszawie. Nie będę się tu zagłębiał i nudził Czytelnika wykładem na temat rodzajów promieniowania, ich przenikliwości i tak dalej., no chyba że ktoś chce :)

Generalnie podwyższony poziom radioaktywności został na sprzęcie, który był używany do likwidowania awarii i który został porzucony, jako bezużyteczny, w rejonie Czarnobyla. Ale tutaj też nie ma tragedii, bo trzeba byłoby dłuuugo koło takiej radioaktywnej metalowej części przebywać, żeby dostać „porządną” dawkę jonizującego promieniowania.

Zresztą według najnowszego raportu UNSCEAR (organizacji działającej przy ONZ i zajmującej się skutkami działania energii jądrowej) większość ziem wokół Czarnobyla spokojnie nadaje się do zamieszkania! Średni poziom promieniowania na tych terenach to 8 mSv (milisivertów) rocznie.  W miejscach najsilniej skażonych- od 30 do 80 mSv. Przykładowo przeciętny Polak pochłania rocznie dawkę promieniowania równą 3,3 mSv, w Szwecji istnieje rejon, w którym ludzie przyjmują na klatę (ze skał, od naszej matki Ziemi) dawkę DZIESIĘCIOKROTNIE większą (30 mSv), a w jednym z indyjskich stanów prawie DWUDZIESTOKROTNIE wyższą. Zresztą w samym Zakopanem dawka promieniowania jest o wiele większa niż średnia w kraju ze względu na obecność gór. I co? I nic. Nie ma tu wzrostu zachorowań na nowotwory, białaczki i inne choroby związane z ekspozycją na promieniowanie.  Ludzie w rejonach o podwyższonej radioaktywności żyją nawet przeciętnie dłużej niż średnia. Tak jak Japończycy, którzy otrzymali pewną (nie zabójczą) dawkę promieniowania podczas bombardowania Hiroszimy i Nagasaki. Zresztą jako bezpośrednią liczbę ofiar wybuchu w czarnobylskiej elektrowni uznaje się 30 osób. Nie ma racjonalnych, naukowych dowodów na spowodowanie przez awarię w Czarnobylu rzekomo tysięcy zachorowań na raka. Zresztą liczby mówią same za siebie.  Dawka, jaką w ciągu CAŁEGO ŻYCIA, na CAŁE CIAŁO otrzymają Polacy na skutek czarnobylskiej awarii, to według obliczeń niecały jeden milisiwert, a dokładnie 0,9 mSv. Dla porównania palacz papierosów przez swój nałóg (dwie paczki wypalane dziennie) otrzymuje rocznie połowę tej dawki, to jest 0,47 mSv, a przeprowadzenie tomografii komputerowej głowy to jednorazowa dawka w wysokości 2,6 mSv, a zatem czarnobylska awaria w ciągu całego życia przeciętnego Polaka wywrze na niego taki wpływ jak jedna piąta promieniowania które jednorazowo otrzymuje podczas tomografii.

Jedynym skutkiem awarii w Czarnobylu było zwiększenie zachorowań dzieci z Ukrainy, Białorusi i Rosji na raka tarczycy (dokładnie odnotowano 1800 zachorowań). Ale tu znów trzeba rozważyć to, że po prostu po awarii intensywnie przeprowadzano badania dzieci właśnie pod względem raka tarczycy i gdyby nie awaria i masowa akcja medyczna, tych nowotworów prawdopodobnie długo by  jeszcze nie wykryto.

Wspomniałem o tym, że ludzie, którzy dostali pewne dawki promieniowania mogą żyć nawet przeciętnie dłużej od „zwykłych” zjadaczy chleba. Przez pewien czas głowiono się, jak to wytłumaczyć, gdy przyszła teoria, która w logiczny sposób tłumaczy to zjawisko. Otóż prawdą jest, że promieniowanie jonizujące może poczynic pewne szkody w komórkach naszego ciała, ale prawdą również jest, że organizm nasz dysponuje bardzo wydajnymi mechanizmami samonaprawczymi, które usuwają uszkodzone komórki i przywracają stan równowagi. Promieniowanie radioaktywne niejako pobudza i trenuje ten system. Nieużywany, mechanizm ten jest mniej wydajny, tak jak mniej wydajny jest system immunologiczny człowieka, który całe życie chowany był w cieplarnianych warunkach. Tak samo jak zresztą współcześnie systemy immunologiczne ludzi w rozwiniętych cywilizacyjnie krajach wariują z powodu przesadnej higieny i sterylności, a więc i braku naturalnych wrogów, co objawia się potem najdziwniejszymi alergiami, astmą itd. Itp. Sam zresztą ze swoja astmą  jestem ofiarą współczesnego rozwoju cywilizacyjnego. Mechanizm zresztą jest ten sam, jaki w poprzednich notkach przedstawiłem a propos degeneracji ludzi i całych cywilizacji. Wszystko- człowiek, plemię, mrówka i pojedyncza komórka ciała, podlega bardzo podobnym mechanizmom. A zatem naprawdę nie bójmy się radioaktywności, bo jest to doprawdy wspaniały wynalazek, energia, która pozyskiwana jest w sposób najczystszy z możliwych (do przeciwników energii atomowej- pewnie nie zdajecie sobie sprawy ile wrednych węglowych izotopów wylatuje z komina przy procesie spalania węgla). W świetle najnowszych odkryć energia atomowa zwiększyła jeszcze swoją przewagę. Okazało się bowiem, że zużyte paliwo jądrowe można w reaktorze użyć… jeszcze raz! Czuje się ekologiem, strasznie denerwuje mnie wszelka dewastacja przyrody, dlatego energie atomową i budowę elektrowni atomowej w Polsce z całego serca popieram! Niestety jak powszechnie wiadomo budowę polskiej elektrowni atomowej w Żarnowcu zarzucono pozostawiając jedynie smutne, wystające pośród pól na wpół zrujnowane już budyneczki. Też tam byłem, ale zdjęcia z tej wyprawy pokażę już innym razem. Znów rozpisałem się ponad miarę :)

A kto chciałby głębiej wgryźć się w temat, temu polecam ten oto artykuł, z którego podczas pisania mojej notki pozwoliłem sobie skorzystać:

http://eduseek.interklasa.pl/artykuly/artykul/ida/2249/



Zresztą po komentarzach do niego widać jak ciężko z racjonalnymi, logicznymi argumentami trafić do ludzi, którzy, karmieni przez lata propagandą „i tak wiedza swoje”. Dlatego też jestem przeciwko demokracji jako takiej, a już na pewno przeciwko powszechnemu prawu wyborczemu, ale to już temat na osobna notkę.

sie 05 2008 Wiosny i jesienie narodów i cywilizacji
Komentarze: 1

To już ostatnia notka dotycząca powstania i upadku różnych narodów i cywilizacji (przynajmniej na razie).  Przedstawić tu miałem dzieje rozkwitu i upadku pewnego ludu, który zresztą dosyć mocno związany jest z naszymi ziemiami. Przystępuje więc do opisu.

Od III wieku p.n.e. do połowy pierwszego tysiąclecia naszej ery, ziemie pomiędzy Odrą i Bugiem (nie włączając w to Pomorza i Mazur) zamieszkiwał pewien dzielny germański lud, który wsławił się potem licznymi wypadami, a także złupieniem Rzymu. Wandalowie, bo o nich mowa, zyskali swą sławę tym, że wyrywali metalowe klamry w rzymskich budynkach, by przetopić je na uzbrojenie, czym powodowali rychłą ich (rzymskich budynków) ruinę. Między innymi dzięki migracji Wandalów (która to z kolei spowodowana była najazdami plemienia Hunów z azjatyckich stepów), na ziemie środkowej Europy mogły wkroczyć plemiona słowiańskie, jednak pewne pozostałości po tym pochodzącym ze Skandynawii, germańskim plemieniu, zostały. Zostały chociażby w nazwach rzek, takich jak Wisła (Vistula), czy Odra (Viadrus), które były w użyciu na długo przed przybyciem tu Słowian, ale to temat drugi, którym kiedyś może się zajmę.

Tak czy inaczej dzielnie Wandalowie potykali się z Rzymianami, założyli nawet wespół z irańskim plemieniem Alanów własne państwo obejmujące, północne wybrzeża Afryki (obecnie zajmowane przez Algierię, Tunezję i częściowo- Maroko), Sardynię, Korsykę, a przejściowo także- Sycylię.

Ich piracka działalność poważnie zagrażała żegludze po Morzu Śródziemnym.

Dzielni Wandalowie w jednej ze swoich wypraw złupili nawet cesarską stolicę- Rzym, potem jednak słuch o tym państwie i ludzie po prostu ginie. Dlaczego?

Jedna z hipotez głosi, że pochodzący ze współczesnych polskich ziem Wandalowie, którym zawdzięczamy nazwy, takie jak Wisła, Odra, czy Bug (a być może imię córki Kraka- Wandy), rozleniwili się i rozmiękli do granic przyzwoitości.  Przez okres podbojów zgromadzili oni podobno tak wiele cennych przedmiotów, jak i poddanych, że posiadając już własne państwo w północnej Afryce stali się leniwymi właścicielami dóbr, niezdolnymi do wojaczki.

Losy Wandalów jak i innych wspaniałych przeszłych imperiów (Hetytów, Rzymian, Babilończyków) winny uczyć, że na tym okrutnym świecie nie należy nawet na chwile popadać w samozadowolenie, bo kończy się to przysłowiowym obudzeniem z ręką w nocniku.

Przytrafiło mi się podobne zdarzenie. Oczywiście nie w historycznej, ale w mojej, skromnej dosyć, skali. Po upojnej nocy, nad ranem, w stanie lekko wskazującym wsiadłem do tramwaju jadącego z Rakowca w stronę Centrum. Na wysokości Hali Banacha zamknąłem na chwilę oczka, co by je zaraz, najpóźniej przy kinie Ochota, otworzyć. Jakież było moje zdziwienie, kiedy już moje ślepia otworzyłem a krajobraz za oknem tramwaju wskazywał na Pragę, a dokładnie Grochów i okolice ulicy Kinowej. Złapałem się za kieszenie. Była w nich komórka, klucze do mieszkania, ale po portfelu ani śladu. Zacząłem się ruszać, rozglądać, nerwowo macać po nogawkach moich białych, jak najbardziej eleganckich spodni przeznaczonych właśnie na tego typu nocno- ranne wyjścia. Odwróciłem się. Za mną siedział dosyć rosły misiek, prawdopodobnie z okolic Pragi. Nade mną jego kolega, roślejszy jeszcze od siedzącego za mną. Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, a ja zaczynałem zdawać sobie sprawę, że sytuacja robi się nieciekawa i żałować, że nie mam przy sobie noża lub/i pistoletu. Rosły młodzieniec wskazał palcem na podłoge pode mną i stwierdził lekko zachrypniętym głosem: „chyba portfel panu wypadł”. Istotnie, pod moim siedzeniem znajdował się portfel. Podziękowałem, pożegnaliśmy się zycząc sobie wszystkiego najlepszego, po czym wysiadłem z tramwaju. Na przystanku jeszcze raz przejrzałem zawartość mojej sakiewki. Okazało się, że wszystkie dokumenty są (na szczęście), ale wszystkie pieniądze- już nie. W moim portfelu nie było ich już w ogóle. W sumie nie było ich dużo- raptem 10- 15 złotych, także koszt nauczki był minimalny. Naprawdę wdzięczny jestem praskim, czy też śródmiejskim złodziejom za tak łagodny wymiar kary. Pretensje mogę mieć tylko do siebie. Jak stwierdził jeden z moich kolegów, po prostu się „sfrajerzyłem”.

Następnym razem, drogi czytelniku, jeżeli zostaniesz okradziony, będziesz miał obitą facjatę, podniesie Ci się poziom adrenaliny w autobusie terroryzowanym przez grupę pijanych panów w dresach, bądź w inny sposób doświadczysz przemocy bądź bandytyzmu, miej świadomość, że tego typu wypadki hartują Cię i nie pozwalają na popadnięcie w błogie samozadowolenie. To właśnie panowie w dresach pozwalają Ci na zachowanie ciągłej „rewolucyjnej czujności”, jakby to powiedzieli komuniści. Dzięki szkole, którą tutaj na co dzień otrzymujesz, niestraszne będą Ci zakazane, czarne dzielnice w amerykańskich miastach, złodzieje w bałkańskich pociągach, czy rozwrzeszczany tłum pijanych angielskich kibiców. Wszystko to już masz w pakiecie tutaj, w Polsce :)

 

wiesniak : :
sie 04 2008 O nieporadnych Anglikach i miękkim papierze...
Komentarze: 0

Obiecałem wyjaśnić związek skretyniałych, kompletnie nieporadnych Anglików (patrz moja ostatnia notka poniżej) z miękkim papierem toaletowym, a także z używaniem kojących balsamów po goleniu, mleczka do ciała, państwem opiekuńczym oraz europejskimi normami bezpieczeństwa, a jako ze obietnic staram się otrzymywać, już piszę co następuje.
Przypadek braku użycia mózgu, jak i mięśni u biednych, zagubionych na opolszczyźnie Anglików jest dla mnie ze wszech miar symptomatyczny. Jest to pewna ogólna tendencja degeneracji ludności na Zachodzie.

Jak to się dzieje, że przeciętny Ukrainiec, Serb, Albańczyk, Turek, Polak (ciekawe ile jeszcze, zanim nasz naród totalnie się rozleniwi) Cygan, czy Rosjanin dałby sobie w takiej sytuacji radę, a przeciętny Anglik, Szwed czy Francuz tej rady sobie już dać nie może i wręcz zaskoczeniem byłoby, gdyby sobie te radę dał?
Jak to się dzieje, że batalion Holendrów w Srebrenicy mimo obietnicy walki ramię w ramię z obrońcami miasta, rzucił brońi przyglądał się zupełnie biernie masakrze ludności cywilnej i pewnie posunąłby się do całowania w tyłek grupki uzbrojonych Serbów, byleby tylko nie musieć z nimi walczyć?
Jak to się stało, że ta sama grupa serbskich żołnierzy wzięła jak owieczki do niewoli tych samych holenderskich „żołnierzy” (bo tych tchórzy w błękitnych hełmach prawdziwymi żołnierzami nazwać nie sposób), co poskutkowało szantażem ze strony Serbów i wstrzymaniem uderzenia z powietrza???
(kto chce poczytać troszkę o tym zdarzeniu, niech kliknie tu):
http://prawy.pl/r2_index.php?dz=felietony&id=12029&subdz=
oraz tu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Masakra_w_Srebrenicy
Otóż cała tajemnica tkwi…. w papierze toaletowym. Produkowany obecnie miękki, aksamitny wręcz papier różni się znacznie od szorstkiego papieru, który pamiętam z czasów PRL.
Tak samo jak życie dziś różni się od szorstkiego i ciężkiego życia, jakiego Polacy w czasach PRL i dawniejszych doświadczyli i tak samo jak mydło z wyciągiem z wanilii, miodu i mleka różni się od mydła szarego. Papier toaletowy jest tu dla mnie pewną metaforą, papierkiem lakmusowym. Chodzi generalnie o to, że pokój, dobrobyt, brak stresu w życiu i ciągłe spełnianie swoich zachcianek, nieuchronnie prowadzą do próżnego egoizmu, tłuszczu na brzuchu, braku kondycji, tchórzostwa, odrzucenia wszelkich wyższych ideałów, zidiocenia, braku odporności psychicznej, chamstwa, małostkowości, stania się fanem Dody- jednym słowem ostrej degeneracji ciała i ducha.
Delikatne kosmetyki, które zresztą usiłuje się teraz wcisnąć jako coś niezbędnego mężczyznom, są tylko jednym elementem. Innym jest chociażby państwo opiekuńcze prowadzące obywatela za rączkę od kołyski aż po grób. To dlatego zachodnia Europa degeneruje się w tempie o wiele szybszym od Ameryki, choć w sumie od czasów Roosevelta tez trudno już mówić o Stanach Zjednoczonych jako kraju zdobywców i osadników, a coraz bardziej upodabnia się on do socjalistycznego molocha. Tak czy inaczej jednak- mniej socjalistycznego niż jego europejskie odpowiedniki.
Inna rzeczą są tzw. „normy bezpieczeństwa”- kaski, pasy do jazdy samochodem, światła zapalone w dzień, ograniczenia prędkości, przymusowe ubezpieczenia zdrowotne i inne „przyjemności”, za pomocą których wszechmocne państwo robi z ludzi bandę kretynów.
To dlatego też, jeżeli obecne kierunki rozwoju fizycznego i demograficznego się utrzymają, to grubawe, nieporadne białasy z zachodniej Europy nie mają ŻADNYCH SZANS w starciu z prężnymi imigrantami. Zachowuja się dokładnie, jak „żołnierze” ze Srebrenicy- czy to pozwalając muzułmańskiemu policjantowi na rezygnację z ochraniania izraelskiej ambasady, zakładając buty na nogi policyjnym psom, by nie urazić muzułmańskich tradycji, rezygnując z bożonarodzeniowej symboliki i przedstawień w szkołach by nie urazić mniejszości, albo jak ultrapoprawny i socjalistyczny burmistrz Lille, spotkać się z imamem Roubaix na „neutralnej” ziemi, ponieważ imam stwierdził, że francuski urzędnik jest „nieczysty” i nie może wchodzić na „muzułmański” teren w Roubaix itd. itp. Generalnie sam, gdybym urodził się tam muzułmaninem, doiłbym i terroryzował tych tchórzliwych angielskich, francuskich i innych białych frajerów ile wlezie.

Dlatego APEL!

Drogi czytelniku (czytelniczko- niekoniecznie :) gdy następnym razem kupować będziesz sobie papier toaletowy wiesz już chyba, jaki będzie dla Ciebie najlepszy. Wybierając szary papier robiony z makulatury, nie tylko zahartujesz swoje ciało i duszę, nie tylko dasz odetchnąc przyrodzie, która jest przecież naszym wspólnym dziedzictwem, ale też zrobisz mały krok dla powstrzymania przekształcenia Europy w Eurabię (a przynajmniej dla opóźnienia tego, jak dla mnie nieuchronnego, procesu).
Pewien mistrz zen powiedział kiedyś, że wszystko co ma początek ma też swój koniec, wszystko co powstało, musi zniknąć, to truizm. Nawet najpotężniejsza imperia waliły się z wielkim hukiem. Przypadek imperium rzymskiego, którego ludność rozleniwiła się i zdegenerowała w stopniu aż karykaturalnym pozostaje chyba najbardziej znany.

Zreszta bardzo ciekawy artykuł na temat przyczyn upadku Imperium, popełnił pan Tomasz Cukiernik tutaj:

http://nczas.com/publicystyka/jak-socjalizm-zniszczyl-imperium-rzymskie/

Ale jest tez przypadek mniej spektakularny i trochę z Polską powiązany. O tym jednak w następnej notce, bo znów rozpisałem się ponad miarę.

sie 03 2008 Sflaczała Anglia i miękki papier toaletowy,...
Komentarze: 1

 

Niedawno, a dokladnie wczoraj przeczytałem o pewnym drobnym wypadku młodych Anglikow na Opolszczyźnie. Tu macie link do zdarzenia:

http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/ciekawostki/news/nawigacja-jest-glupia,1155758,1718

Komu nie chce się klikac i czytać calej historii, pokrótce wyjaśniam (z odpowiednim komentarzem):
Grupka młodych obywateli Wielkiej Brytanii wybrala się samochodem do naszej części Europy. Droga z Opola do Pragi, celu ich podróży, była zablokowana, więc Anglicy bezkrytycznie skorzystali ze wskazań GPS-a, który zawiódł ich na nieutwardzoną, leśną drogę, gdzie…. ugrzęźli.
Angole w ogóle nie wiedzieli co w tej sytuacji zrobić, więc spanikowani…. zadzwonili do rodziców. Ci zawiadomili ambasadę brytyjską, która z kolei wezwała pomoc drogową. Brytyjczycy nie umieli podać swojego położenia, więc polskie służby znalazły ich dopiero po dziewięciu godzinach.
Dlaczego to wspominam?
Z artykułu zrozumiałem, że byli to młodzi mężczyźni w wieku dwudziestu kilku lat (bo tacy z reguły wybierają się samochodem na drugi koniec Europy i mają żyjących rodziców), a zatem byli zapewne w szczycie swoich możliwości tak fizycznych jak i intelektualnych.
Normalni, nieułomni faceci z naszej części Europy, bądź z tzw. Wschodu, w takich sytuacjach po prostu wysiadają i próbują sami rozwiązać sytuację. Skorzystanie z pomocy drogowej a tym bardziej z telefonu do rodziców to po prostu straszny obciach i dowód na kompletną nieporadność życiową i totalny brak męskości (o męstwie już nie wspominam).
Do cholery, gdzie podział się ten naród korsarzy i zdobywców, który zdobył pół świata i stworzył największe w historii świata imperium?!?!?!
Właśnie spieszyłem o tym napisać, ale zauważyłem, że moje notki robią się nieco przydługie. Odpowiedź na to pytanie już wkrótce!